Kazimierz Girtler

  • Kazimierz Girtler

    Kazimierz Girtler

Kazimierz Girtler (1804 - 1887), z wykształcenia prawnik, wybitny  pamiętnikarz XIX w. ,  dzierżawca dóbr ziemskich.  w majątkach: Łyszkowice, Krzesławice, Batowice, a w latach  1849-1884 we wsi rządowej Kalinie Małej. Swym barwnym piórem utrwalił i ocalił od zapomnienia obraz społeczności Miechowa i ziemi miechowskiej z okolicznymi dworami szlacheckimi.

 

Kazimierz Girtler - o Miechowie 

 

Girtler K., Kazimierz Girtler - o Miechowie [W:] Staszel J., Miechów i jego dzieje w relacji Kazimierza Girtlera. Rocznik Biblioteki PAN w Krakowie. 1980 R. 29, s. 232-246.

[…]

Po raz pierwszy byłem w Miechowie w 1818 r., lecz na tedy nie spo­glądałem nań oczami statysty. Zmysł ten posłużył mi jednak do nabycia wrażeń, które dotąd widzę i czuję, przeszło półwiekowym pędem czasu niestarte. Dojazd do Miechowa brzydki był i niedogodny, zewsząd pra­wie jadący musiał zbliżać się wąwozami, które z parowami szły o lep­sze […]  Rynek ma po rogach ulice też odwiecznie wytknięte. Nie był brukowany, a po deszczach straszne tu bywało błoto […] Rynek taki otoczony był domami murowanymi, a często na glinę ulepionymi, bezpiętrowymi, które od przodu zwyczajem dawnym miały podsienia dla łatwiejszej w czasie słoty i błota komunikacji. Tu też w czasie jarmarków bywał handel produkcji miejscowej, jak butów, kożuchów, sukman itp.[…]

 

 [...]

W r. 1849 pojawiła się cukiernia [Wojciecha i Marii z Lemańskich Jurkowskich], ależ co w niej było. Oto ser owczy i serdelki, suche kilka ciastek do zakąski po cuchnącej gorzałce i funt karmelków bez koloru i zapachu […]

[...]

Dawniej uświęcone zwyczajem odbywały się jarmarki w różne dnie w roku i to prawie w każdym miesiącu. Każdy jarmark, a właściwie targ, co dwa tygodnie we wtorek odbywany, zgromadza tłum ludności sprowadzającej bydło, a więcej trzodę chlewną na sprzedaż. Własnej też produkcji zboża dostarczają włościanie po kilkaset korcy na zbyt handlarzom, młynarzom i różnym spekulantom. Drobniejsze przy tym produkta spieniężywszy, dogadzając potrzebie, a już w części i zbytkowi, zakupują łokciowe towary i inne do ubrania przedmioty, których handel teraz do znacznych, jak na tę miejscowość podniósł się rozmiarów, a przy czym też i inna produkcja, jak odzieży, obuwia, narzędzi rolnych ulepszonych, znajduje gotowy pokup […]

 […]

1884. W miasteczku jest jak było. Żydzi się mnożą i złażą, skąd ino mogą, aby drzeć niegodziwe zyski. Rynek zamiatają, a w ulicach pełno kału. Siedzą strażnicy policyjni po rogach, rozglądają się po wszystkich przybywających, ale znanym hultajom i złodziejom nic nie mówią. Oni są nie od tego, ale od czego?. To tajemnica. Są to organa pono bezpieczeństwa publicznego, wąchają chyba czy nie czuć powietrza rewolucyjnego, ależ o tym ani słychu. A rozboje, a kradzieże wszelkiego gatunku rozrastają się bujnie. Powiadano dawniej, że Polska stoi bezprawiem, teraz wszak stoi na prawie i cóż jej z tego [...]

 

Kazimierz Girtler - Opowiadania, Kraków 1971.Tom I, II

Pamiętniki z lat 1803-1831

 

Girtler, K. Opowiadania, Kraków 1971.Tom I Pamiętniki z lat 1803-1831, s.249-250, s.447-448; Tom II s.292.

 

[…]

Jako młodzieniaszka spotykały też i mnie niespodziane zaszczyty, i tak przed samymi imieninami, bo dnia 2 marca, dostałem od księdza Nowińskiego biskupa biblijskiego, jenerała kanoników Stróżów Grobu Chrystusowego zakonu miechowskiego, patent na noszenie krzyża przywiązanego do brackiej godności. Bractwo to istniało dawniej, a jenerał miechowitów mianował członków; że zaś krzyż noszony na szyi na wstędze jedwabnej amarantowej z czarnym, sam z siebie ładny, podobny był do wielu orderów i noszony czy na szyi, czy przy sukni takowe naśladował, wdał się w to W. książę Konstanty i noszenia ich w Królestwie Polskim wzbroniono, a nawet jenerałowi miechowskiemu, proboszczowi, rozdawania prawo zatamowano.[…]

[…]

I w roku 1831 miała biedna Polska niemało trądu po sobie. W Miechowie zbierał się drugi pułk krakusów pod Paszycem, stawał kto ino mógł, wielu Galicjanów w nim służyło. Ja w żaden sposób zaciągnąć się nie mogłem i gdy już do żywego cierpiąc na tym, że mię ból w piersiach prześladuje, postanowiłem, nic nie zważając, oporządzić się w broń i rynsztunek, jechać na wieś, a do Miechowa się stawić, dowiedzieli się o tym rodzice i nie tylko sami, ale nasadzili na mnie takich, którym musiałem dać słowo, że w takim, jak byłem stanie zdrowia, do wojska nie pójdę.[…]

[…]

W Miechowie na rynku ciżba taka, że tylko kaski się błyszczą, a działa i powózki tak go zapakowały, że prędzej zdało się iż skromne domki miasteczka dadzą się usunąć z drogi, jak ta masa z między nich wycisnąć się zdoła. Właśnie wjechałem między tę ciżbę, droga moja się zwężała, aż wreszcie zginęła niby w lesie między drzewami. Nuż na mnie hałasować, szczęściem przypadł oficer, powiadam, że mnie pilno do powiatu, że ja choć nie przejechać, to przejść muszę; ale gdzież wyleźć, chyba wierzchem po koniach i furgonach woltyżerować. Więc gdy ten oficer począł zarządzać porządek, posłał naprzód, aby się szykowano, powózki z wolna usuwały się to w lewo, to w prawo, aż może w godzinę zrobiło się tyle przesmyku, że ledwie, zaledwie przesunąłem się ku mojej stronie.[…]

[…]

Aż znów za Miechowem wąwóz, bo to nie tak było, jak teraz, a wąwóz długi sto łokci, a tak wąski, że zajechawszy się trzeba było cofać choćby w górę, bo wojskowy wóz żaden się nie usuwał. Trzeba było wtedy wielkiej przezorności i przytomności furmana, iżby jadąc nie zawadzić o jakie licho jak statkiem o skałę lub nie siąść na mieliźnie.[…]

Script logo