Batumi, ach Batumi ...

  • Batumi, ach Batumi ...

    Batumi, ach Batumi ...

Zagadki intrygują i inspirują. Tak więc...

Chaczapuri, sulguni, chinkali – magiczne zaklęcia z Hogwartu? Niekoniecznie. Na rozstajach dróg przy winie „biwakują” rozradowane kumoszki  90+, zapraszając do towarzystwa każdego „kogo droga przyniesie”. Samotność jest towarem deficytowym, a gość cenny ponad wszystko, bo „przyjaciółmi żyje człowiek”. Gdzie jesteśmy?

O legendarnych odbywających się tam biesiadach, które do złudzenia przypominają starożytne rzymskie uczty, nieco więcej mogą powiedzieć Anna Dziewit-Meller i Marcin Meller autorzy książki „Gaumardżos! Opowieści z Gruzji”, bo to ona jest właśnie kluczem do naszej zagadki. Wybraliśmy ją jako kolejną lekturę dla naszego klubu fanów książkowych i...nie żałujemy!

 

Gruzja – państwo z pogranicza Europy i Azji, z bezkresnymi stepami i czarnomorskimi urzekającymi lasami, aromatycznymi potrawami jak klasyczne chaczapuri oraz  niezwykłymi mieszkańcami, którzy, w większości, nas Polaków darzą naprawdę dużą sympatią. Być może ta „więź” wynika i z podobnej przeszłości historycznej, bo był to kraj, który, podobnie jak nasz, stanowi niejako pomost między Wschodem i Zachodem. Od początku dziejów Gruzja napadana była przez wojska perskie, arabskie, tureckie, mongolskie i rosyjskie, stanowi bowiem pożądany przez wiele narodów punkt łączący Europę i Azję Orientalną i Centralną. Gruzinom zawsze udawało się w końcu uwolnić spod obcej okupacji i pomimo wielu wojen  zachować swoją kulturę, własny język i religię. My kiedyś też przecież przeszliśmy  taką drogę.

Polacy kojarzą Gruzję przez pryzmat wojennych zawirowań w czasie rządów prezydenta Saakaszwilego oraz z kultową z lat 60.piosenką powabnego zespołu „Filipinki”, w której girlsband tęsknie przywołuje herbaciane pola Batumi (miasto nad Morzem Czarnym). Nieliczni słyszeli  zapewne historię kaukaskiego „love story”  o sile uczuć przywołanej w powieści „Ali i Nino” azerskiego autora o pseudonimie  Kurban Said. To porywająca historia miłości młodego azera - muzulmanina oraz gruzińskiej księżniczki chrześcijanki, która miała miejsce w czasach I Wojny Światowej. To ona była inspiracją do ustawienia ruchomej rzeźby tej romantycznej pary o wysokości 8m w sercu Batumi. Kolejną  atrakcją tego miasta jest fontanna z …czaczą - z 25-metrowej miejskiej wieży przez 15 minut płynie…gruziński samogon z winogron. Każdy przybysz może skosztować…

Zgoła odmienny obraz Gruzji wyłania się z napisanej z dużą dozą humoru i ironii opowieści Mellerów. Na tamtejszych drogach ku zdumieniu zachodnich turystów nie obowiązuje żaden kodeks. W samochodzie jedzie tyle osób, ile...się zmieści. Bywa że...10.Parkować można wszędzie, nawet...w rzece, byle było jak najbliżej domu. Korki bywają nieznośne. Zdarza się, że drogę zablokuje cała kawalkada...owiec. Punktualność nie istnieje. W latach 90.prąd był dostępny godzinę...raz na dwa dni.

Zachodnim turystom może się więc  jawić wizja kraju dzikiego i zacofanego, ale nie ferujmy wcześniej sądów nim nie zasiądziemy do „supry”, tradycyjnej gruzińskiej  biesiady, gdzie wciąż pija się z baranich bądź krowich rogów, a wznoszenie toastów urasta do rangi sztuki. A tak nawiasem mówiąc gruzińskie „gaumardżos” tłumaczy się jako „na zdrowie”.

„Przyjaciel” po gruzińsku to „megobari” – „ten, z którym dzielisz stół”, dlatego też stół to podstawa życia społecznego, a zupełnie zdewaluowane na Zachodzie relacje interpersonalne, tam są cenione ponad wszystko. Dlaczego przyjaciele tak łatwo stają się wrogami ?  Bo łatwiej dom zburzyć niż wybudować – odpowiedzą mieszkańcy Tibilisi. I to kraj budowania wzajemnych relacji  Jego mieszkańcy niezwykłą wagę przywiązują do miejsca pochodzenia, cenią swoje korzenie i wartość upatrują w pielęgnowaniu społecznych więzi. To, o czym na wskroś nowoczesny Zachód zapomniał już lata świetlne temu.

I może dlatego w reporterskiej relacji polskich podróżników, na kartach książki jesteśmy niejednokrotnie świadkami, jak Gruzja „odkrywa” na nowo te zapomniane relacje między ludźmi, a oni sami nagle zaczynają odkrywać zapomniane marzenia i odnajdywać  zagubione uczucia. Ot, taki kraj drugiej szansy. Nagle stracone nadzieje pojawiają się przebrane w nowe szanse.

Tak jak historia Sopo i Tsago, malarki i utalentowanego architekta. Tsago - 36 lat, pił od dawna, uzależniony od heroiny. Był już straconym człowiekiem. Przyjaciele patrzyli z bólem, jak kończy swoje obiecujące życie. Ale podjął ostatnią próbę. Zrezygnował z używek. 10 dni później przypadkiem spotkał Sopo, która odmieniła wszystko. Gdy już planowali wspólną przyszłość, wybuchła wojna w Osetii Południowej. Trzech weselnych kelnerów i dwóch kierowców powiedziało, że zgłaszają się do armii, i odjechało. Ślub odwołano, goście się rozjechali. Pobrali się nieco później w gronie najbliższych, opuścili Tibilisi, osiedli w wiosce pod Telawi, bo chcieli zostać farmerami.  Kupili dom, ktoś podarował im konia, ktoś inny krowę, wytwarzają sery z mleka od własnych zwierząt. A ostatnio otworzyli kawiarnię o wdzięcznym brzmieniu  „Marletta” na cześć pierwszej krowy.

Albo historia Ani i Ksawerego Polaków z Buska Zdroju, którzy na kompletnym gruzińskim pustkowiu przy drodze do klasztorów wykutych w skale Dawid Garedża otworzyli…restaurację. On był dyrektorem regionalnym w sieci sklepów, ona pracowała w biurach podróży. Podczas podróży zakochali się w Gruzji i gdy zmienił się zarząd w firmie Ksawerego, postawili wszystko na jedna kartę. On pomyślał, że  ma 35 lat, nie chce już robić tego, co robił i to ostatni moment w życiu, by wszystko zmienić nawet jeśli ta zmiana ociera się o szaleństwo. Znaleźli więc w Gruzji ruinę z betonowych bloków, sąsiad pomógł załatwić formalności, kupili dom z ziemią i zaczęli remont. Zabrakło im pieniędzy, wrócili do Polski, dopomógł przyjaciel, pod koniec stycznia wsiedli w samochód załadowany po dach i ruszyli przez Bałkany i Turcję do nowego domu - Udabna. Ponownie rozpoczęli remont, wspierali ich  miejscowi, a i turyści. Francuzi, którzy jechali stopem do Indii, zostali i malowali ściany. „Oazis Club” został otwarty, a w księdze pamiątkowej gości  ktoś napisał – „Jest potrzeba, jest pasja, musi wyjść”

Nie ukrywamy, iż lektura „Gaumardżos” wywołała w nas wiele refleksji i obudziła coś na kształt tęsknoty, aby raz jeszcze przywołać nasze już nieco wyblakłe marzenia. Przywołać nie tylko z westchnieniem niespełnienia...

Mamy nadzieję, że  i Wy będziecie mieli podobne odczucia.

Script logo